Już pisałam wiele razy na tym blogu, że tulipany to moje ulubione kwiaty. A teraz zaczął się sezon i są wszędzie dostępne, we wszystkich kolorach i możliwych odcieniach. Zatem zawsze w piątek po pracy mam taki zwyczaj, że wpadam do mojej ulubionej kwiaciarni i zakupuję 10 sztuk. Tylko tyle bo jeśli jest ich więcej w wazonie nie układają się tak ładnie:) Wczoraj gościłam szczególnych ludzi, przemiłych przyjaciół, których pokochaliśmy z mężem odrazu. Wiem, wiem, zaraz impreza a stół pusty ale jakoś nie zdążę zrobić zdjęć jak już jedzenie na stole:) A były pyszności bo mężuś zrobił nasze polskie, tradycyjne kopytka.
Maurycy pierwszy przy stole. Nie tylko muszę go pilnować żeby nie chodził po nim i nie podjadał jedzenia, to jeszcze ma okrutny zwyczaj podgryzania tulipanów. Wyciąga je z wazonu i bezczelnie zjada. Robi mi na złość, bo wie doskonale że nie wolno. Małe to to, ale wredne czasem potrafi być:) Ściskam Was i do usłyszenia!
Madziu...z moimi kotkami jest identycznie...więc Maurycy niczym się od nich nie wyróżnia ...hihi
OdpowiedzUsuńpowiadasz kopytka...uwielbiam je...inni domownicy również
Piekne kwiaty,a poduchy na stolkach bardzo mi się podobaja:)
OdpowiedzUsuńa wygląda tak niewinnie, jakby nie wiedział o co chodzi:)
OdpowiedzUsuńteż bardzo lubię tulipany, a mój kiciuś zdecydowanie storczyki - niestety:(
Nie mam kotów choć bardzo je lubię
OdpowiedzUsuńPoduchy cudne. Marzenie moje. Ale i tulipany zwalają z nóg!!
Bardzo przyjemny klimat jest u Ciebie:)pięknie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Witaj Magdo:)
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytkę. Dzisiaj już nie zdążę pooglądać Twojego bloga, bo pora karmienia bliźniaków się zbliża:), ale obiecuję wpadnę i się porozglądam:)